Strony

sobota, 30 czerwca 2012

appendix - fotografie.

Zamiast pełnoprawnej notki -dzisiaj zaległe fotografie z ostatnich dni

1. Jezioro Lomnessjoen.


2. ...standardowy widok na drogach.


3. Domek campingowy, w którym nocowaliśmy (Oppdal).



4. Okolice Reinheimen.


5. Romsdalen (Sandgrovbotn-Mardalsbotn)


6. Mandalen.


7. Hellesylt.


8. Hellesylt.






9. ...oraz, na deser, Yours Truly.





Do następnego razu.

piątek, 29 czerwca 2012

Dni 6-8: Koppang-Koppang-Oppdal-Mandalen

1. Opóźnienie we wrzucaniu notek związane było głównie z zawirowaniami służbowymi. Musieliśmy wracać do kilku odwiedzonych lokacji (czasem z własnej winy, czasem nie). Rekordem było cofanie się o ponad 200 km w jedną stronę, do samego Kongsvinger. Szlag trafiał, ale przynajmniej pogoda postanowiła się zlitować i nie kopać leżącego.
2. Kiedy w końcu udało się nam opuścić Koppang, ruszyliśmy w stronę największych górek. Po drodze minęliśmy Rendalen i urokliwe jeziora Storsjoen i Tak, setkami- olbrzymie tafle wody wbite pomiędzy dwa masywne szczyty górskie. A to był dopiero przedsmak tego, co czekało na nas już za dwa dni...

3. Droga do Oppdal i z Oppdal do Andalsnes wiodła nas wzdłuż masywów Granholtet i Sorsjoen. Oba powalają urodą na kolana - pozornie niezbyt strome, w rzeczywistości niemal niemożliwe do pokonania, pokryte gęstym, acz niskim laskiem, ociekające setkami rwących strumyków oraz mniejszych i większych wodospadów. Tak, setkami. Nie, nie przesadzam.

4. W międzyczasie zaliczyliśmy norweską specjalność, czyli ichnie rajdowe Odcinki Specjalne (czyli OS'y) Do rzeczonego OS podchodzi się następująco:
a) podjechać do wjazdu na leśny dukt.
b) opłacić myto. Zamiast trolla jest po prostu skrzynka pocztowa, do której wrzuca się kopertę z pieniądzem. Taksa podana na kartce przybitej do drzewa obok.
c) wjechać na dukt.
d) patrzeć śmierci w oczy podczas zjeżdżania wąską, szutrową dróżką, ze spadami o 45 stopni i ostrymi jak docinki posła Dorna zakrętami.

5. Nocleg w Oppdal, u stóp masywów Trollenheim i Forollhogna. Pierwsze skojarzenia - intro God of War III, kiedy potężny masyw górski okazuje się być tytanem, który właśnie powstaje i rusza, by utopić Olimp w krwi jego mieszkańców. Drżę na myśl o chwili, kiedy te potwory, przycupnięte, omszałe lasami, obłuszczone przez erozję, powstaną i jednym uderzeniem kamiennych pięści zamienią leżące u nich stóp miasteczko w perzynę.

6. Z Oppdal ruszyliśmy, poprzez Dombas, w stronę morza. Po pierwsze, zmieniły się góry. Zamiast uśpionych monstrów - triumfalne monumenty ku czci przyrody, żywcem wyjęte z kart powieści Tolkiena. Szczególne wrażenie robi Renndalen - niemal pionowe skały, soczysta zieleń i lazur zimnych jak ciekły azot wód. Miejsce jest tak poetyckie, tak piękne, że aż niemal nachalne. Jednak nie przekracza cienkiej granicy, jaka dzieli go od landszatfu z jelonkiem na tle zachodu słońca czy innego elfa z mandoliną.

7. Jotunheimen, na zobaczenie  którego się dość mocno napalałem, oczywiście mogłem sobie oglądać. Przez szybkę auta. Szlag.

8. Wczoraj pierwszy raz przywitaliśmy morze, wpadając na wybrzeże prosto z górskiej, wąskiej trasy. Jęzor fiordu niemal niczym się nie różni od rzeki czy jeziora - tylko intensywny, zielonkawy błękit oraz wszechobecne, drące się bez opamiętania mewy sygnalizują, że to nie jest taka woda jak dotychczas.

9. Nocleg w Mandalen. Alpejska wioska ze śnieżnymi pejzażami - to z jednej strony, wąski klin morza (oraz cholerne mewy) z drugiej. Niby to wszystko jest ujarzmione, okiełznane i przystrzyżone, ale pod spodem wciąż czuć dzikość, wciąż czuć, że to tylko lato, śmierdzące zielenią. Zima nadchodzi.

P.S. Fotki jutro. Połączenie internetowe na naszym campingu urąga wszelkim normom.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Dzień 5: Elverum - Koppang

1. Zgodnie z planem, wciąż przemieszczamy się w górę biegu Glommy, nie odstępując od rzeki chociażby na kilkanaście kilometrów. Teren robi się coraz bardziej górzysty, coraz bardziej zaczyna też wariować pogoda - momenty sporego upału przetykane są gwałtownymi deszczami, a żadna z tych faz nie trwa dłużej niż kwadrans.



Na horyzoncie widać jeszcze większą kotłowaninę chmur i jeszcze masywniejsze góry. Zapowiada się spora impreza za kierownicą. Mam nadzieję, że w ramach rekompensaty uda mi się odwiedzić (chociaż troszeczkę! jedną górkę? proszę?...) rezerwat / park narodowy Jotunheimen, który powinniśmy mijać pojutrze / za trzy dni.
2. Nocleg w Koppang. Pole campingowe, las, komary, brzeg największej norweskiej rzeki...Smutny standard, chciałoby się rzec. Plus: na środku pola namiotowego jest wielka trampolina, a dachy części domków mają gustowne grzywki.



Minus, zasługujący na osobny akapit: żądanie 10 koron za 6 minut gorącej wody pod prysznicem to, pardon my Klingon, bezczelne skurwysyństwo i skończone pogaństwo. Dobrze chociaż, że zostawili zimną wodę, łaskawcy...
3. Reklamy "moose-safaris" na każdym kroku, podkreślane przez poroża widniejące na każdej niemal więźbie dachowej czy drzwiach stodoły robią cokolwiek dziwne wrażenie.


Plan na jutro - dotrzeć do Oppdal. Trzymajcie kciuki!

niedziela, 24 czerwca 2012

Dzień 3-4: Kongsvinger-Elverum

1. Kolejny dzień naszych peregrynacji rozpoczęliśmy rdzennie norweskim śniadaniem w motelu (odsmażane ziemniaki, wędliny, płatki, jajko na twardo, kawa), następnie ruszyliśmy z biegiem Glommy na północ. Minęliśmy Namnę, Flisę, Arneberg i Valer, na wieczór zameldowaliśmy się w Elverum.




2. Dopiero opuszczając Kongsvinger pomyśleliśmy o zbadaniu jego historii i lokalnych ciekawostek. Po pierwsze, miasto ma całkiem sporą twierdzę, górującą nad miastem. Ma też Muzeum Kobiet. W czasie II wojny światowej schronił się tu wiejący przed nazistami król Harald V, a pod koniec XIX wieku pomieszkiwał tu ten pan. Wszystkie te ciekawostki (z wyjątkiem sprawdzonej organoleptycznie twierdzy) pochodzą z wiki - jak już wspomniałem, żaden szanujący się Norweg nie wierzy w instytucję informacji dla turystów.
3. Sama droga mogła przebiec bezboleśnie, gdyby nasz GPS nie postanowił zgłupieć i wyekspediować nas do Valer szutrową drogą, kojarzącą się z karkonoskim szlakiem. Może chciał zażyć świeżego powietrza, albo sprawdzić, czy jednak nie wyskoczy na nas łoś?
4. Anyway, Elverum. Całkiem sympatyczne miejsce na spędzenie wolnej niedzieli. Trochę knajpek, śliczna, lekko dzika promenada nad Glommą, gęsto zaludniona przez wędkarzy. No i przede wszystkim - stercziąca ze środka rzeki fontanna. WTF?


5. Zachwycająca scenka rodzajowa: na bramie wejściowej do miejskiego zamku (a raczej - górujących nad miastem jego ruin, przerobionych na stację nasłuchową ziemskich kolaborantów hitlerowców z kosmosu, tkwią doczepione balony i kartka ostrzegająca przed atakiem małych trolli. W środku, na łące pod zameczkiem, pod czujną opieką rodziców, brykały sobie trollęta, z dzikim rykiem uganiając się za piłką pomiędzy armatami.


6. Jutro trochę pracy w Elverum, potem ruszamy na północ, okrążając od wschodu Lillehammer. Koniec pracy pewnie zastanie nas w Koppang, tam już mamy zarezerwowany nocleg. Stay tuned.

Dzień 2: Oslo Gardermoen-Kongsvinger

1. Pierwszy dzień pracy minął względnie bezboleśnie, jeśli spuści się zasłonę miłosiernego milczenia na permanentnie kontuzjowaną mapę miejsc noclegowych autorstwa Firmy. Na szczęście zamiast nocowania w aucie pozostawionym na poboczu drogi czy w namiocie na łące, znaleźliśmy miejsce w motelu. Widoki z okna zawierały zarówno piękne jezioro Vingersjoen i wysepkę Baereia (yay!), jak i kontenery towarowe oraz warsztat mechaniczny (eee...).
2. Największy problem w kraju Wikingów? Rozpoznanie terenu. O co chodzi? Ano o to, że Norwegowie nie wierzą w reklamę i informację. Nie poznasz szpitala, dopóki karetka nie walnie Cię w nos. Nie znajdziesz szkoły, dopóki nie przyjrzysz się mapie, najlepiej z google translate w garści.
Ma to swoje dobre strony - można zapomnieć o syfiących przestrzeń publiczną płachtach reklamowych, bannerach i innych citylightach.
3. Osoba, która puściła w świat plotkę o obsesyjnym przestrzeganiu przez Norwegów przepisów ruchu drogowego, zasługuje na setkę batów. Na gołą rzyć. Naprawdę, osoby jeżdżące przepisowo robią za zawalidrogów.

Fotka na dziś - okolice jakieś 20 km przed Kongsvinger.


piątek, 22 czerwca 2012

21.06 - dzień 1 Oslo Torp-Oslo Gardermoen

1. Zmienia się formuła tego bloga. Zmiana ta podyktowana jest głównie względami zawodowymi (praca badawcza w różnych dziwnych i teoretycznie zimnych krajach).
2. W ramach obowiązków słuzbowych wraz ze współskazańcem Michałem N. (dalej jako Michel lub M.) mamy do przebycia ok. 2500 km przez terytorium Norwegii i Szwecji, kończąc całą wycieczkę znów w okolicach fiordów.
3. Dla ciekawych podaję najważniejsze miejsciowości, przez które będziemy przejeżdżali:
- Norwegia: Kongsvinger, Elverum, Sykkelven, Volda, Alesund, Molde, Kristiansund, Orkanger, Melhus, Roros.
- Szwecja: Hede, Ange, Sveg, Ljusdal, Sundsvall, Hudiksvall, Soderhamn, Bollnas, Edsbyn, Mora, Malung, Sarna.
- znów Norwegia: Trysil, Engerdal.

W załączniku: zdjęcie naszego pierwszego miejsca pobytu, zarezerwowanego przez Firmę. Fotka wykonana o 23.30, mind you.